Polski rynek pracy: wojna w Ukrainie a deficyt pracowników
Polski rynek pracy potrzebuje więcej rąk do pracy. Skutecznym sposobem na wypełnienie tej luki wydają się pracownicy z Ukrainy. Znajdują oni zatrudnienie w takich zawodach jak spawacze, ślusarze czy kierowcy. Problemem może okazać się ich niechęć do pozostania w naszym kraju.
Przeprowadzone badania wskazują, że co dziesiąty Ukrainiec pracujący w Polsce rozważa pozostanie w naszym kraju na stałe. Dlaczego większość planuje wrócić do ojczyzny? Podstawową przyczyną ich niechęci do zamieszkania w Polsce może okazać się powód migracji. O ile wcześniej mówiło się tylko o powodach ekonomicznych, teraz do głosu dochodzą te związane z wojną. Dodatkowo, sytuacja panująca w Ukrainie jeszcze bardziej zwiększyła w ludziach poczucie wewnętrznego patriotyzmu, przez co mają oni nadzieję na szybką stabilizację warunków życia w Ukrainie.
Zawody deficytowe

zawody deficytowe
Polski rynek pracy w dalszym ciągu potrzebuje więcej rąk do pracy – tak przynajmniej wynika z raportów Barometr zawodów, jakie każdego roku powstają przy współpracy wojewódzkich urzędów pracy oraz Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Wyróżnia on zawody, w których odnotowuje się zwiększony deficyt pracowników.
Wśród 27. zawodów, jakie znalazły się w raporcie, aż 8 z nich charakteryzuje się długotrwałym niedoborem pracowników. Są to: kierowcy samochodów ciężarowych, autobusów, ciągników siodłowych, dekarze i blacharze budowlani, cieśle i stolarze budowlani, pielęgniarki i położne, operatorzy obrabiarek, spawacze i księgowi.
Utrzymujący się deficyt może wskazywać zarówno na gwałtowny rozwój branży, jak i na warunki nieodpowiadające pracownikom. Trzeba pamiętać, że większość z nich dużą uwagę przywiązuje do do kwestii pozapłacowych. Czasy, kiedy pracownik zwracał uwagę tylko na wysokość wypłaty już dawno minęły. Teraz pracodawcy rywalizują o pracowników. Rywalizację tę mogą wygrać oferując tzw. benefity pozapłacowe, jak np. karta multisport, prywatna opieka medyczna czy work-life balance.
Kiedy 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę, wydawało się, że polski rynek pracy nasyci się napływem wschodnich pracowników. Poniekąd jest to prawda. Niektóre z deficytów będą niwelowane, jednak charakter migracji systematycznie ulega zmianie. Tylko co 10 pracownik z Ukrainy deklaruje, że planuje zostać w Polsce na stałe. W porównaniu do poprzednich badań, jest to zmiana in minus o 9%.
Wolne miejsca pracy

deficyt pracowników
Główny Urząd Statystyczny informuje, że obecnie największą ilość wolnych wakatów można dostrzec w przetwórstwie przemysłowym. Nieco mniej, ale też dużo, w handlu i naprawie samochodów. Górnictwo i wydobycie również odnotowuje zwiększone zapotrzebowanie na pracowników.
Polski rynek pracy a Ukraińcy
Napływ imigrantów – szczególnie z Ukrainy – nieznacznie poprawił sytuację polskiego rynku pracy. Stało się tak również za sprawą uproszczonej procedury zatrudnienia. Dzięki specustawie do podjęcia pracy wystarczy oświadczenie o powierzeniu wykonania pracy.
Według szczegółowych statystyk najwięcej Ukraińców, bo aż 63,2 tysiąca, podjęło zatrudnienie w sektorze przemysłowym. Ponad połowa mniej, bo 31,7 tysiąca w gastronomii. Nieco mniej, bo 29,3 tysiąca, pracują jako kierowcy samochodów ciężarowych. Pozostałe zawody wykonywane przez naszych wschodnich sąsiadów to m.in. murarze (13,5 tys.), sprzątaczki biurowe i hotelowe (14,3 tys.), pakowacze ręczni (34,8 tys.) czy pracownicy budowlani (24 tys.).
Niewątpliwym plusem jest fakt, że niektóre z tych zawodów znajdują się wśród wcześniej wymienionych profesji deficytowych. Minusem z kolei to, że nowi pracownicy nie wiążą swojej przyszłości z Polską.
Przeczytaj też:
- Jak wygrać z lenistwem? 6 skutecznych sposobów
- Relacje w firmie: 4 sposoby na ich poprawę
- PIT-2 teraz też dla zleceniobiorców
- Published in Bez kategorii
Dlaczego warto stawiać na polskich pracowników?
Postawiliśmy tylko na polskich pracowników, bo nie uważamy, by odbiegali oni od swoich wschodnich sąsiadów pracowitością, zaradnością czy odpowiedzialnością. To, co słyszy się obecnie w ogólnopolskich mediach, to mit – mówi Sebastian Zelek, doświadczony HR – owiec i właściciel firmy InWork.
InWork: W Polsce od dłuższego czasu panuje powszechne przekonanie, że pracownicy z zagranicy – szczególnie z Ukrainy – są idealną receptą dla polskich pracodawców, którym brakuje rąk do pracy. Czy słusznie pokładamy w nich tak spore nadzieje?
SZ: Wielu osobom tak się wydaje, jednak nie jest to prawda. Tego typu pracownicy z reguły napływają do naszego kraju większymi grupami, przez co uzupełniają deficyty pracownicze w zawodach fizycznych, takich jak choćby kierowcy, budowlańcy czy spawacze. Niestety, jest to dobre rozwiązanie, ale tylko na moment. Spory procent pracowników zza naszej wschodniej granicy zatrudnia się w Polsce bez obowiązkowych pozwoleń na pracę, przez co w ciągu roku mogą oni pracować tylko przez sześć miesięcy. Po tym okresie zmuszeni są rezygnować ze swoich zatrudnień, a pracodawca zmuszony jest kolejny raz głowić się nad znalezieniem nowych rąk do pracy.
InWork: Większość z nich [red. Ukraińców] nie mówi w języku polskim, prawda? Czy może to mieć negatywny wpływ na panującą atmosferę w pracy, która – co nie od dzisiaj wiadomo – jest tak ważna?
SZ: Tak, zdecydowanie. Brak znajomości naszego języka może znacząco wpływać na panującą atmosferę wewnątrz danej firmy. A szkoda, bo – można powiedzieć – od pozytywnie nakręconej atmosfery wszystko powinno się zaczynać. Wiem o tym doskonale. W naszej firmie ten aspekt jest prowadzony wzorowo, dzięki czemu możemy liczyć na nieustanny rozwój, a przy tym miło spędzać czas.
InWork: A sposób bycia? Czy pracownik z Ukrainy różni się od tego z Polski w swoim codziennym zachowaniu?
SZ: Trudno jest to ocenić, bowiem swoją opinią mógłbym kogoś bezpodstawnie skrzywdzić. Tak, jak w każdej grupie narodowej, jest to zależne od indywidualnych cech charakterów. W naszym kraju jest dość spora niechęć do Ukraińców, wynosząca ponad 40 punktów procentowych. Co prawda z biegiem czasu maleje, jednak wciąć jest to dość spory odsetek. Dlaczego tak się dzieje? Może właśnie chodzi o ten statystyczny brak integracji z pracownikami innych nacji?
InWork: Wiele Agencji Pośrednictwa Pracy twierdzi, że warto zatrudniać pracowników z Ukrainy ze względu na uproszczone formalności zatrudnienia. Czy faktycznie jest tak kolorowo?
SZ: Jeśli przedsiębiorcy myślą krótkofalowo, to procedura faktycznie nie jest zbytnio skomplikowana. Z doświadczenia wiem, że w biznesie powinno się myśleć perspektywicznie. Pracownik z Ukrainy przyjeżdżający do naszego kraju „za chlebem” potrzebuje dwóch pozwoleń: do pobytu na terytorium RP i do podjęcia zatrudnienia. Jeśli dany cudzoziemiec przebywa u nas jedynie za pośrednictwem wizy lub zezwolenia na pobyt czasowy, można powierzyć mu pracę za sprawą specjalnego oświadczenia i wtedy procedura jest dość prosta. Jednak trzeba pamiętać, że będzie on mógł u nas pracować jedynie przez najbliższe sześć miesięcy w ciągu roku. W innych przypadkach sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana.
InWork: Czyli twierdzenie, że ta procedura jest najprostsza na świecie jest fałszywe? Co tego typu nieprawdziwym zagraniem próbują osiągnąć takie agencje?
SZ: Ze 100 – procentową pewnością nie mogę tego stwierdzić, ale wiem, że agencjom specjalizującym się w zatrudnianiu Ukraińców w głównej mierze zależy na ponadprzeciętnym zarobku. Każdy pracownik, który znajdzie za ich pomocą zatrudnienie w naszym kraju będzie zmuszony „oddać” pewną część swojego wynagrodzenia. W zamian za to dostanie prowizoryczne zakwaterowanie, a czasami też wyżywienie. Dlatego zawsze uważałem i dalej będę uważał, że lepszym rozwiązaniem jest zatrudnienie polskiego pracownika, praktycznie za te same pieniądze.
InWork: Mówi się też, że Ukraińcy są nawet przesadnie zmotywowani do pracy. Czy może to mieć pozytywny wpływ również w dłuższej perspektywie?
SZ: O ile w powyższych tematach byłem bardziej ostrożny, teraz muszę wykazać się pełną stanowczością. Człowiek nie jest maszyną i nikt nie powinien tej prawdy kwestionować. Praca ponad siły nigdy nie ma pozytywnego wpływu, nawet w najbardziej wyszukanych przypadkach. Pracownicy mogą wykonywać swoje zawodowe obowiązki nawet 16 godzin dziennie, pracować w dni ustawowo wolne i weekendy, ale po jakimś czasie ich wydajność prawdopodobnie spadnie aż do tego stopnia, że nie będą w stanie wyrobić później zwykłej 8. godzinnej normy w ciągu 16 godzin.
InWork: Jakie są różnice, jeżeli chodzi o koszty, z jakimi powinien liczyć się pracodawca zatrudniający Ukraińca zamiast Polaka?
SZ: Sprawa jest prosta. Zatrudniając polskiego pracownika interesujemy się jedynie jego pensją. Jego czas wolny, życie rodzinne nas nie obchodzi i dzięki temu mamy poczucie graniczące z pewnością, że pojawi się on następnego dnia w pracy. W przypadku Ukraińskiego pracownika martwimy się dodatkowo jego zakwaterowaniem, wyżywieniem, różnego typu pozwoleniami, co w konsekwencji może prowadzić do niezłego zawrotu głowy. Ktoś może powiedzieć, że wszystkim zajmą się prywatne agencje pracy. Teoretycznie tak, ale praktyka nie jest już tak łaskawa.
InWork: Podsumowując: dlaczego Pan twierdzi, że zatrudnianie rodzimych pracowników jest wartością dodatnią? Wyróżnia to firmę InWork na tle innych Agencji Pracy?
SZ: Postawiliśmy tylko na polskich pracowników, bo nie uważamy, by odbiegali oni od swoich wschodnich sąsiadów pracowitością, zaradnością czy odpowiedzialnością. To, co słyszy się obecnie w ogólnopolskich mediach, to mit. Dlaczego mamy stawiać na cudzoziemców, skoro nasi rodacy równie chętnie podejmą się wszelkiego rodzaju prac? Dodatkowo – jak już poniekąd powiedziałem wcześniej – pracodawcy zatrudniający Polaków zaoszczędzają swój cenny czas i nie muszą przystosowywać ich do specyfiki polskiego systemu gospodarczego. W przypadku Ukraińców jest zgoła odmiennie. Myślę, że jest to ogromny walor wyróżniający naszą firmę w branży HR na tle pozostałych, który z pewnością w niedalekiej przyszłości wpłynie pozytywnie nie tylko na naszą firmę, ale też na cały polski rynek pracy.
InWork: Dziękuję za ten krótki, ale bardzo treściwy wywiad.
SZ: Również bardzo dziękuję.
- Published in Bez kategorii