płaca minimalna

Płaca minimalna ma wzrosnąć. Przynajmniej tak wynika z projektu rozporządzenia Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zakłada on podniesienie pensji Polaków do poziomu 2800 złotych brutto. Jego wejście w życie planowane jest od 1 stycznia 2020 roku.

Płaca minimalna w górę

Oprócz podniesienia płacy minimalnej (w skali miesiąca), planuje się też zmianę stawki godzinowej. Od przyszłego roku ma ona wynosić 18,30 złotych brutto. Szacuje się, że na zaplanowanych podwyżkach zyska około 1,7 miliona pracowników, otrzymujących do tej pory najmniejsze możliwe wynagrodzenie. Ich realne pensje (to, co w portfelu) wzrosną o 140 złotych – z 1920 zł do 2060 zł.

Problem pracodawców

Niestety, najbardziej na planowanej podwyżce ucierpią pracodawcy. Już w tej chwili koszty utrzymania pracowników stanowią nie lada wyzwanie dla małych i mikroprzedsiębiorstw, a po ich podniesieniu może być jeszcze trudniej. Szacuje się, że całkowity koszt podwyżek dla dużych firm to 826,2 mln złotych. W przypadku małych, średnich i mikroprzedsiębiorstw to aż 3,04 mld złotych.

Obietnice a rzeczywistość

Przypomnijmy, politycy partii rządzącej przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi zapowiadali wzrost płacy minimalnej. Miały one wynosić 3 tysięcy złotych na koniec 2020 roku i do 4 tysięcy złotych na koniec 2023 roku. Już teraz widać, że prawdopodobnie nie będzie to możliwe.

Prognozy dotyczące stopy bezrobocia w 2021 r. prezentowane przez ekspertów krajowych i międzynarodowych wskazują na to, że efekt epidemii będzie odczuwalny przede wszystkim w 2020 r., zaś w 2021 r. sytuacja powinna się ustabilizować lub poprawić. Podwyższenie minimalnego wynagrodzenia za pracę pozytywnie wpłynie na sytuację finansową gospodarstw domowych, podnosząc dochody pracowników wymagających szczególnej ochrony w czasie kryzysu wywołanego epidemią COVID-19 – można przeczytać w projekcie.

Związkowcy więcej, przedsiębiorcy mniej

Rozwiązanie zaproponowane przez stronę rządową nie spodobało się wszystkim. Związki zawodowe oczekiwały kwoty równej 3100 złotych brutto. Przedstawiciele przedsiębiorców 2600 złotych brutto – takiej, jaka obecnie obowiązuje, jeśli chodzi o regulację płacy minimalnej. Nie chcąc podwyżek, argumentowali to trudnym czasem w gospodarce, która przez pandemię koronawirusa zdecydowanie zwolniła.

Choć według Głównego Urzędu Statystycznego średnie wynagrodzenie w Polsce w III kwartale 2019 roku wynosi 5148,07 złotych brutto, to zdecydowana większość Polaków nie jest zadowolona ze swoich obecnych zarobków. Z czego to wynika? Ile jeszcze nam brakuje do pełnej satysfakcji finansowej?

Aby odpowiedzieć na te i inne pytania, w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na niemiarodajną wysokość średniego wynagrodzenia. 5148, 07 – wygląda nieźle, ale niestety jest to dość sztuczna kwota. Dlaczego? Wartość brutto nie uwzględnia ani wszystkich kosztów pracodawcy, ani faktycznego zarobku pracownika. W tym przypadku utrzymanie pracobiorcy kosztuje przedsiębiorcę 6202,39 złotych, a ten dostanie „na rękę” 3717,47 złotych. Co prawda dalej nie wygląda to najgorzej, jednak trzeba pamiętać też o tym, że w statystyce biorą udział wszystkie osoby czynne zawodowo, a więc również prezesi, dyrektorzy czy specjaliści techniczni, którzy bez wątpienia stanowczo zawyżają tę optymistyczną kwotę.

Wielu pracowników wykonuje swoje obowiązki na podstawie umów cywilnoprawnych (najczęściej są to umowy zlecenie). Jednym z podstawowych i zarazem najważniejszych atrybutów, jakie odróżniają tę formę zatrudnienia od standardowej umowy o pracę jest stosowanie kodeksu cywilnego. W przypadku umowy o pracę jest to kodeks pracy. Mając na uwadze ponadprzeciętną sympatię, z jaką pracodawcy darzą umowy zlecenia, prawo również i w tym przypadku reguluje wysokość minimalnej stawki. Obecnie wynosi ona 14,70 złotych brutto. W przyszłym roku ma wzrosnąć do poziomu 17 złotych. 

Ile chcieliby zarabiać polscy pracownicy? Dla ułatwienia, podzielmy ich na dwie podstawowe grupy: tę dopiero zyskującą doświadczenie (21-35 lat) i tę doświadczoną (45-60 lat). Tak samo jak zarobki Polaków, również ich oczekiwania finansowe są bardzo zróżnicowane. 17% osób wchodzących na polski rynek pracy chciałoby zarabiać pomiędzy 2000 a 2500 złotych, 14% 3000-3500 złotych, a 12% z nich między 4000 a 5000 złotych. Wyobrażenia starszych pracowników są nieco bardziej wygórowane. Najliczniejszy odsetek (16%) stanowią osoby chcące zarabiać 2500-3000 złotych, 14% 3000-3500, 11% 3500-4000, a co dziesiąty respondent życzyłby sobie 5000-6000 złotych.

Mówiąc o zarobkach, warto wspomnieć też o fakcie niechęci naszych rodaków do dzielenia się z innymi informacjami dotyczącymi ich dochodów. Zaledwie 59% ankietowanych otwarcie przyznaje, że rozmawia z najbliższymi o swoim wynagrodzeniu. Dodatkowo, tylko 64% opiniodawców deklaruje posiadanie wspólnego rodzinnego konta! Niestety, czasami zdarzają się również sytuacje, w których i pracodawcy usilnie utrzymują tę kwestię w tajemnicy, łaskawie wyjawiając prawdę dopiero na ostatnim etapie rekrutacyjnym. Moglibyśmy uczyć się jawności dochodów choćby od Niemców, którzy w firmach zatrudniających ponad 200. pracowników bez uzasadnienia mogą zapytać przełożonego o zarobki pozostałych.

Ci, którzy w znacznym stopniu wpływają na przekłamaną średnią wysokość wynagrodzenia w Polsce, to specjaliści z branży IT. Dzieje się tak za sprawą zapotrzebowania przewyższającego dostępność specjalistów na rynku. Na ile mogą liczyć? Już studenci wchodzący z teorii w praktykę mogą liczyć na 5500 złotych brutto, a ogólna mediana branży wynosi 12 tysięcy złotych.

Jak widać, większość osób pracujących w Polsce nie jest podbudowana swoimi zarobkami, jednak niedługo ma się to zmienić. Zgodnie z planem, płaca minimalna w naszym kraju już od 1 stycznia 2020 roku ma wynosić 2600 złotych brutto (1920,62 złotych „na rękę”), co będzie stanowić podwyżkę aż o 350 złotych. A to dopiero początek. Obecny obóz rządzący zapowiedział, że w ostatnim kwartale przyszłego roku pensja minimalna wzrośnie do 3000 złotych, a w 2023 roku do poziomu 4000 złotych. Czy jest to dobra i przemyślana metoda ścigania zachodnich gospodarek? Zdania są podzielone. Jednak nie pozostaje nam nic innego, jak pozytywnie patrzeć w przyszłość.