otarcie salonów kosmetycznych i fryzjerskich

Brak zabiegów pielęgnacyjnych czy choćby zwykłego strzyżenia włosów to dzisiaj nie problem lokalny, regionalny, ogólnopolski, a światowy. Im dłużej przeciągają się rygorystyczne restrykcje spowodowane rozprzestrzeniającym się koronawirusem, tym więcej pada pytań. Kiedy otwarcie salonów kosmetycznych i fryzjerskich? Jak długo musimy jeszcze na to czekać?

Bezpieczeństwo i rozwaga

Śmiercionośna pandemia spowodowała, że w połowie marca praktycznie z dnia na dzień życie społeczne kompletnie zamarło. Wszystko po to, aby do minimum ograniczyć ryzyko niekontrolowanego przyrostu zgonów i zakażeń. Zamknięto m.in. szkoły, zakłady kosmetyczne i fryzjerskie, galerie handlowe, restauracje, kina. W pewnym momencie zakazano nawet wychodzenia z domu bez konkretnej pierwszorzędnej potrzeby. Teraz, kiedy – przynajmniej według rządu – krzywa nowych zakażeń w Polsce wyhamowała, krok po kroku luzuje się obostrzenia.

Otwarcie salonów kosmetycznych i fryzjerskich

Zarówno otwarcie salonów fryzjerskich, jak i usług kosmetycznych, przewidziane jest na kolejny etap. On możliwy jest najwcześniej za dwa tygodnie – zapowiedział Michał Dworczyk szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Oznacza to, że zarówno salony kosmetyczne, jak i fryzjerskie, będą mogły wrócić do pracy najwcześniej w połowie maja. Terminy kolejnych etapów „odmrażania” gospodarki zależą od przyrostu zachorowań. Ten z kolei przekłada się na wolne łóżka w szpitalach. Nie trzeba być specjalnie dociekliwym, aby wiedzieć, że wszelkiego typu restrykcje wprowadza się po to, aby uniknąć scenariusza hiszpańskiego czy włoskiego, gdzie tamtejsze służby zdrowia nie były w stanie pomagać wszystkim zakażonym i niektórych dosłownie skazywały na pewną śmierć.

Zasiłek opiekuńczy przedłużony

Mimo tego, że oficjalnie od 6 maja przedszkola i żłobki mogą zostać otwarte, to jednak nie wszystkie samorządy się na to zdecydują. Większość tego typu placówek wręcz nie wyobraża sobie funkcjonowania w obecnym zagrożeniu epidemiologicznym, dlatego prawo do zasiłku opiekuńczego dla rodziców zostało przedłużone do 24 maja. Według komunikatu opublikowanego na stronie ZUS-u, aby móc obiegać się o świadczenia, należy spełnić dwa warunki:

  • Być objętym ubezpieczeniem chorobowym
  • Opiekować się dzieckiem do 8. roku życia

Zakończenie zasiłku opiekuńczego 

24 maja – wtedy prawdopodobnie zakończy się żywotność świadczenia sponsorowanego przez państwo. Nie od dzisiaj wiadomo, że żaden budżet nie jest z gumy. Bieżące przedłużenie programu prawdopodobnie będzie kosztować dodatkowe 2,84 mld złotych. Władze państwowe zatem nie myślą już tylko o zdrowiu i życiu swoich obywateli, ale też ratowaniu publicznych finansów. Otwarcie przedszkoli i żłobków ma zamknąć możliwość pobierania zasiłku opiekuńczego. 

Jak zarabiać w domu w czasie pandemii?

1 400000, a niektórzy eksperci prognozują nawet ponad 2 000000 – tyle pracowników może zostać bez pracy w Polsce przez koronawirusa. Jak zarabiać w domu w czasie pandemii?

Kryzys

Coraz więcej zarażonych wirusem Covid-19, obowiązkowe kwarantanny, zamknięcie zewnętrznych granic, wielkopowierzchniowych galerii handlowych czy stacjonarnych restauracji sprawiło, że rynek pracy z rynku pracownika zamienił się w rynek pracodawcy. Przykładami są takie branże, jak: gastronomia (300 tysięcy osób), turystyka i transport (700 tysięcy) oraz kultura i rozrywka (150 tysięcy). W wyjątkowo problematycznej sytuacji znalazło się prawie 4 miliony ludzi prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą lub pracujących na tzw. umowach śmieciowych. Ich zawodowe poczynania nie są ochronione prawem pracy, przez co ewentualne zawieszenie działalności wiąże się automatycznie z całkowitą utratą dochodów.

Problemy studentów

Kryzys – nie boimy użyć się tego słowa – dotknął też uczniów i studentów, dorabiających sobie w wolnym czasie. Niestety, obecnie nikt nie szuka hostess czy statystów na plany zdjęciowe. Różnego rodzaju targi, eventy czy plany zdjęciowe z oczywistych względów zostały przesunięte lub odwołane. 

Jak w takim razie przetrwać ten trudny czas? Poniżej zaproponujemy Wam kilka szybkich i prostych rozwiązań na podreperowanie domowych budżetów. Może nie sprawią one, że z dnia na dzień zostaniesz milionerem, ale na pewno pomogą Ci przetrwać ten trudny czas pandemii.

Jak zarabiać w domu czasie pandemii? Zapchana szafa

Ten sposób jest dostępny praktycznie dla wszystkich. W czasie izolacji od świata zewnętrznego wielu narzeka na znużenie, dlatego to idealna okazja, aby „przewietrzyć” trochę szafę i zrezygnować z niepotrzebnych rzeczy. Najlepszym narzędziem do sfinalizowania tej transakcji będzie niewątpliwie Internet. OLX czy Allegro każdego dnia odwiedzają miliony internautów, a część z nich na pewno będzie zainteresowana Twoją propozycją. Oprócz ubrań, których w przeważającej części nawet ani razu nie założyłeś/założyłaś, możesz też sprzedać inne dobra. Sprzęt elektroniczny, niepotrzebne umeblowanie, zabawki, płyty, instrumenty – wachlarz możliwości jest nieograniczony. Nawet, jeśli za jedną sprzedaną rzecz zarobisz kilkanaście złotych, to i tak jest to lepsze niż bezczynne siedzenie i narzekanie na swój niefortunny los. Aby Twoje oferty cieszyły się sporym zainteresowaniem, nie zapomnij o ich odpowiedniej ekspozycji. Wyraźne, dobrze doświetlone zdjęcie produktu to absolutna podstawa. Większość ludzi jest wzrokowcami. Na pewno nie zaszkodzi też umieszczenie apetycznego opisu.

Domowa restauracja

Podczas pandemii możesz zająć się gotowaniem i sprzedawać je swoim sąsiadom. Nietrudno wyobrazić sobie, że obecnie jest wiele osób, które nie lubią lub nie potrafią gotować. Z dnia na dzień zostały one zamknięte w swoich domach, a ich ulubione restauracje przestały działać nawet z opcją dostawy (zdarzają się i takie). Jeśli dobrze gotujesz albo wcześniej zajmowałeś/zajmowałaś się tym zawodowo, zastanów się nad opcją zaproponowania najbliższej okolicy własnego autorstwa obiadów. Takie ogłoszenia możesz zamieszczać na forach osiedlowych czy grupach sąsiedzkich na Facebooku. Pamiętaj przy tym, że aby świadczyć tego typu usługę, konieczne jest posiadanie książeczki sanepidowskiej.

Sprzedaż wiedzy online

Swoje umiejętności możesz sprzedawać też online. Dla przykładu, możesz prowadzić korepetycje dla uczniów zamkniętych w domach. Uczniowie uczą się obecnie w trybie zdalnym, co jeszcze bardziej utrudnia im przyswojenie wiedzy z przedmiotów, z którymi po prostu sobie nie radzą. Natomiast wielu rodziców nie ma umiejętności pedagogicznych, a w przypadku materiału starszych klas, po prostu nie ma odpowiedniej wiedzy, by pomagać swoich dzieciom. Masz odpowiednią wiedzę z matematyki, biologii, polskiego czy jakiegokolwiek innego przedmiotu? Wystaw swoje ogłoszenie na grupie z korepetycjami. Najczęściej spotykane ceny to 30 – 40 złotych za godzinę korepetycji przez Skype czy inny komunikator. Publikując ogłoszenie, opisz koniecznie swoje doświadczenie w nauczaniu oraz wykształcenie. Jeśli masz taką możliwość, dodaj również referencje od swoich uczniów lub ich rodziców.

Inne umiejętności online

Nauczanie online to nie tylko najmłodsi odbiorcy i szkolne przedmioty. Wiele osób nie chce spędzać całych dni siedząc na kanapie i oglądając Netflixa. Niektórzy chcą w sposób produktywny wykorzystać wolny czas i nauczyć się nowych umiejętności. Jeśli:
– znasz język obcy
– potrafisz grać na jakimś instrumencie muzycznym
– umiesz szyć ubrania
– jesteś trenerem personalnym
Jak zarabiać w domu w czasie pandemii? Internet w połączeniu z Twoimi umiejętnościami to idealne pole manewru dla Ciebie! Przy odrobinie chęci i inwencji twórczej może się okazać, że z poziomu domowego zacisza będziesz w stanie osiągać 100 – 200 złotych dziennie na czysto. Dodatkowym plusem jest fakt, że narzędzia online dają możliwość przyjmowania klientów w jednym czasie. Dla przykładu, możesz prowadzić trening dla kilku osób jednocześnie. To sprawi, że za jedną kilkudziesięciominutową sesję zarobisz kilkakrotnie. 

Branże potrzebujące pracowników

Choć pandemia koronawirusa istotnie zdławiła rynek pracy, to wciąż funkcjonują branże poszukujące pracowników. Hurtownie, sklepy spożywcze – to jedne z niewielu punktów handlowych, które nie zostały dotknięte śmiercionośnym wirusem. Ponadto, część punktów handlowych – za przyzwoleniem rządu – wydłużyła godziny pracy, przez co potrzebują one dodatkowych rąk do pracy. 

Branża logistyczna

Wydaje się, że jeszcze większe oblężenie przeżywają firmy logistyczne, a konkretniej te kurierskie (jak choćby DPD). Kryzysowa sytuacja epidemiologiczna sprawiła, że praktycznie z dnia na dzień ludzie stracili szansę na stacjonarne zakupy (wykluczając artykuły spożywcze). Teraz zakup przez Internet ubrania, telefonu, zegarka, ziół to jedyna możliwość. Zazwyczaj oferują one pracę na stanowiskach pracownika sortowni paczek lub kuriera. Nawet, jeśli nie wydaje Ci się to ofertą marzeń, to i tak warto zastanowić się czy nie warto tymczasowo z tej okazji skorzystać. Rynek pracy, jaki do tej pory znaliśmy, prawdopodobnie zniknął na kilka najbliższych lat. Pracownicy już nie będą mogli pozwolić sobie na wybrzydzanie i przebieranie w setkach ofert pracy. 

Jak pracować zdalnie i przy tym nie zwariować?
  • Z powodu szalejącej pandemii wiele firm przeszło na tryb pracy zdalnej.
  • Początkowo prawie wszyscy pracownicy cieszyli się z tej decyzji, po kilku tygodniach spędzonych w domu już niekoniecznie.
  • Aby pracować wydajnie, trzeba wykazać się nie lada organizacją czasu i pracy. Jak pracować zdalnie i nie zwariować?

Plus zamienia się w minus

Choć w teorii praca w domu wydaje się totalną sielanką, w praktyce jest zupełnie inaczej. Wypełnianie zawodowych obowiązków w siedzibie firmy motywowało nas do codziennego wstawania o tej samej godzinie, odpowiedniego odświeżenia się, ubrania, pokonania trasy, a na miejscu do aktywnego uczestnictwa w relacjach z innymi ludźmi. Mimo tego, że od czasu do czasu przychodziły momenty zwątpienia, żyliśmy w mniej lub bardziej określonym schemacie.

Pracując zdalnie, a przy tym nie tracąc wcześniej wypracowanej wydajności, trzeba wprowadzić do swojego codziennego „jadłospisu” szeroko rozumianą SAMODYSCYPLINĘ. Poniżej przedstawimy kilka cennych wskazówek, którymi należy kierować się w tym wyjątkowym czasie (pendemii).

Home office. Jak pracować zdalnie i przy tym nie zwariować?

Pierwszy randka z HOME OFFICE na pierwszy rzut oka może wydawać się niezwykle udana. Już pierwszego dnia zauważysz, że zyskujesz godzinę/dwie godziny (zależy od przypadku) w ciągu dnia, które do tej pory wykorzystywałeś na dojazdy do firmy. Dodatkowo, nie musisz jakoś specjalnie się ubierać! Nawet, jeśli przyjdzie nam komunikować się za pomocą kamerki laptopa, to przecież widać nas tam tylko od pasa w górę. Swobodny T – shirt i spodnie od piżamy będą jak znalazł.

Tego typu pozytywne aspekty w dłuższej perspektywie mogą okazać się NEGATYWAMI. Kompletny brak stresu bardzo szybko doprowadza nas do niekontrolowanego rozluźnienia, a z takiego stanu – jak wiadomo – niełatwo jest wybrnąć. Wówczas nasza praca zaczyna rozciągać się w czasie, czego końcowym efektem jest jej zakończenie o 20:00, zamiast o ustalonej 17:00.

RADA – zanim przystąpisz do wykonywania pracy, określ godzinę jej rozpoczęcia i zakończenia, uwzględniając przy tym zaplanowane przerwy. Chyba nic bardziej nie wpływa na ludzką psychikę, jak możliwość ucięcia sobie nieograniczonej drzemki w ciągu dnia. Pamiętaj – HOME OFFICE to czas pracy, a nie wakacyjna sielanka! Uświadamiając to sobie, będzie Ci o wiele łatwiej zmobilizować się do określonych działań. Jak pracować zdalnie i przy tym nie zwariować?

Posiłki

Niewątpliwie ważną sprawą są również posiłki. Wykonując pracę w biurze z reguły wcześniej mieliśmy przygotowany posiłek lub też wiedzieliśmy, co ewentualnie zamówimy z zewnątrz. Nie inaczej powinno być w domu. Kiedy poczujesz głód i dopiero wtedy zaczniesz przeszukiwać całą lodówkę, stracisz na tym mnóstwo czasu, a i co gorsza – mnóstwo energii.

Spożytkowanie zaoszczędzonego czasu

Jeśli już wyliczysz, ile faktycznie zaoszczędziłeś czasu przeznaczonego wcześniej na dojazdy do pracy, wykorzystaj go mądrze. Nie trać go na bezsensowne przeglądanie mediów społecznościowych czy grającej na emocjach telewizji, a spożytkuj go produktywnie. Dłuższy sen, dobra książka czy ćwiczenia rozciągające będą dobrym wyborem. Zrobisz coś dla siebie, a przy okazji nie zdążysz się rozleniwić. To tylko pozytywnie wpłynie na Twoją koncentrację, którą później będziesz musiał uaktywnić przy wypełnianiu swoich obowiązków.

Ważne jednak, by nie obwiniać się za odpoczynek. W Internecie, radiu czy telewizji obecnie sporo mówi się o wykorzystywaniu kwarantanny na naukę nowych języków obcych, doszkalające kursy online i tym podobne czynności. Oczywiście, jeśli masz na nie czas i ochotę – proszę bardzo! Na pewno nie zaszkodzi. Jednak zachowaj w tym zdrowy umiar. Odpoczynek nie jest niczym złym. W końcu, jak wszystko wróci do normy, jeszcze zdążysz się napracować i dokształcać.

Nie pracuj 24 godziny na dobę

Fakt, że pracujesz w domu, w którym spędzasz 24 godziny (nie wliczając w to wyjść do sklepu i apteki) nie oznacza jednocześnie, że każdy z Twoich współpracowników może się do Ciebie zwrócić przez cały ten czas. Ustal z zespołem sztywne godziny, w jakich możecie ze sobą się swobodnie komunikować. Poza tymi godzinami trzymaj się z dala od służbowego laptopa i e-maila.

Organizacja przestrzeni

Rozsądnym rozwiązaniem jest wyznaczenie przestrzeni do pracy. Chodzi o takie miejsce, które będzie nam się kojarzyć tylko i wyłącznie z pracą. Zdajemy sobie sprawę, że w niektórych przypadkach będzie to niemożliwe (małe mieszkania), jednak kto ma taką możliwość, powinien z niej skorzystać. Oddzielny pokój to luksus przeznaczony dla niewielu, ale specjalny pracowniczy stół/biurko – czemu nie!

Ustalenie zasad z domownikami

Rozrzucone zabawki, krzyki, wrzaski, prośby o zabawę – zapewne każdy rodzic pracujący w domu kiedyś to przeżył. Jeśli jest taka możliwość, warto odizolować się na jakiś czas od pozostałych domowników. Łączenie pracy z obowiązkami rodzicielskimi raczej nigdy się nie sprawdza.     

zwolnienia i obniżki pensji

Masowe zwolnienia i obniżki pensji to główne mechanizmy, jakie firmy wykorzystują do walki z uporczywym koronawirusem. Kryzys gospodarczy się pogłębia. Już teraz niemal połowa przedsiębiorstw planuje redukować zatrudnienie. Jak przetrwać w obliczu ekonomicznego horroru? Jak bardzo będzie to nas kosztować?

Gospodarcza recesja

Dzieje się to, o czym mówiło się zaraz po wprowadzeniu restrykcyjnych obostrzeń. Uniemożliwienie działalności wielu firm prowadzi powoli do gospodarczego armagedonu. Przetrwają tylko Ci, którzy wcześniej odłożyli trochę gotówki na „czarną godzinę”. A co z tymi, którzy nie przewidzieli takiego scenariusza? Choć trudno w to uwierzyć, ale prawdopodobnie nie ma dla nich żadnego ratunku. Państwowa pomoc w formie tzw. tarczy antykryzysowej wydaje się niewystarczająca (przynajmniej w obecnym kształcie). Okazuje się, że co piąte przedsiębiorstwo w Polsce stanęło na granicy upadłości.

Przewidywania

Pocieszające jest to, że każdy kryzys ma swój koniec. Tak było też z innymi epidemiami/pandemiami. Przy tej okazji można przytoczyć przykłady cholery czy dżumy. Podobnie będzie z koronawirusem. Pytanie tylko, jak długo JESZCZE to potrwa? Jeśli kryzys zostałby zażegnany w ciągu kilku najbliższych tygodni, polska gospodarka mogłaby powrócić do stanu wyjściowego za około dwa lata – tak przynajmniej wynika z wyliczeń ekspertów. Jest to jednak mało prawdopodobne. 4% przedsiębiorców – zaledwie tylko tylu wierzy w uporanie się z problemem w bardzo szybkim tempie.

Masowe zwolnienia i obniżki pensji

Tego typu pytania zadaje sobie dzisiaj niejeden pracodawca. W niektórych sytuacjach obniżki wynagrodzeń, redukcje etatów czy świadczenia postojowe mogą okazać się nieuniknione. Większość z nich (pracodawców) za wszelką cenę chce uchronić swoich pracowników przed utratą zatrudnienia, przez co decydują się na obniżki pensji (46% badanych). 28% polskich przedsiębiorców planuje zwolnienia sięgające nawet połowy obecnej kadry! Są to małe i średnie firmy, które – co zrozumiałe – zdecydowanie najbardziej zostały dotknięte przez obecny kryzys.

Ile to jeszcze potrwa?

Choć początkowo przewidywano, że sytuacja unormuje się po świętach wielkanocnych, to – niestety – taki scenariusz wydaje się już wręcz niemożliwy. Do świąt pozostało raptem kilka dni, a liczba nowych przypadków zakażeń i zgonów ciągle rośnie. Trudno przypuszczać, by rząd zdecydował się poluzować obostrzenia, kiedy fakty mówią same za siebie. 39% badanych twierdzi, że z problemem uporamy się do wakacji. Z kolei aż 32 % respondentów uważa, że obecna sytuacja potrwa do końca roku. Tak naprawdę nikt tego nie może przewidzieć. Oczywiście, każdy chciałby jak najszybciej wrócić do normalności, jednak zdrowie i bezpieczeństwo obywateli wydaje się absolutnie priorytetowe. Żaden wskaźnik ekonomiczny nie powinien zaburzyć takiego punktu widzenia.

Pakiet antykryzysowy

Szacuje się, że ponad połowa firm planuje wykorzystać dofinansowanie państwa do pensji pracowników. Największe zainteresowanie tego typu rozwiązaniem wykazuje sektor handlowy. Finansowe utrzymanie pracowników to jedno, a drugim problemem jest podaż pracy. Niektóre z firm straciły swoje rynki zbytu, przez co nie potrzebują w swojej załodze aż tylu rąk do pracy. Nie bez przyczyny mówi się, że ostatni tego typu kryzys panował na świecie w czasach II wojny światowej. Patrząc na problemy humanitarne czy gospodarcze jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy. Zresztą, tak też twierdzą przywódcy wielu państw. Pytanie czy chcą przygotować obywateli na najgorsze, czy faktycznie jest aż tak źle?

Wakacje kredytowe dla Polaków

wakacje kredytowe dla polaków

Wakacje kredytowe dla Polaków to kolejna odpowiedź na koronawirusa. Już ponad 200 tysięcy osób zdecydowało się na wakacje kredytowe – wynika z komunikatu prezesa Związku Banków Polski Krzysztofa Pietraszkiewicza. Wnioski dotyczą zarówno kredytów hipotecznych, konsumpcyjnych, jak i tych zaciągniętych przez różnego rodzaju firmy. 10,5 tysiąca polskich przedsiębiorstw nie jest w stanie spłacać wszystkich swoich obecnych zobowiązań.

Wakacje kredytowe dla Polaków

Możliwość odroczenia kredytów to odpowiedź banków na obecnie panującą sytuację wywołaną śmiercionośną pandemią koronawirusa. Biorąc pod uwagę całkowite spowolnienie gospodarcze, wielu pracowników jest zwalnianych natychmiastowo, przez co nie są oni w stanie spłacać swoich zobowiązań kredytowych. Tego typu forma pomocy ze strony instytucji finansowych jest więc jak najbardziej uzasadniona.

Zdecydowana większość wniosków rozpatrywana jest w ciągu 24 godzin. Pozostałe, bardziej wyjątkowe sytuacje wymagają wnikliwszej analizy, przez co ten czas może wydłużyć się nawet do 14 dni. Jest to jednak rzadkość, bowiem w całej procedurze banki nie wymagają specjalnych zaświadczeń potwierdzających obecną sytuację finansową danego klienta – powiedział Krzysztof Pietraszkiewicz. 

Spodziewany wzrost bezrobocia

Jak wielu polskich pracowników może stracić pracę? Trudno oceniać, bowiem sytuacja jest na tyle dynamiczna, że zmienia się praktycznie z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Im dłużej nie opanujemy wirusa, tym bardziej skutki ekonomiczne dla polskiej gospodarki będą druzgocące. Wszystko za sprawą charakterystyki naszego rynku, który aż w 80% bazuje na eksporcie do Unii Europejskiej. Zachodnia Europa jest w jeszcze większych tarapatach. Przypuszcza się, że nie wyjdzie z tej opresji przez najbliższe 2 – 3 miesięcy.

Skutecznego lekarstwa (na koronawirusa, red.) nie ma, szczepionki też nie. Według ekspertów szczepionka najwcześniej pojawi się 12 miesięcy od momentu pojawienia się wirusa, czyli być może na początku przyszłego roku, ale nie wiemy tego zaznaczył premier Mateusz Morawiecki podczas wtorkowej konferencji prasowej, podczas której wraz z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim ogłosili kolejne obostrzenia dla całego społeczeństwa.

Okres odroczenia

Wspomniane wcześniej odroczenie spłat rat kredytowych może obowiązywać maksymalnie przez okres trzech miesięcy. Niektórzy kredytobiorcy boją się korzystać z tej możliwości. Nie mają pewności czy takie posunięcie nie wpłynie na ich przyszłą zdolność kredytową. Otóż nie! Okazuje się, że nie mamy się czego bać! Banki przekonują, że nie przyczyni się to na naszą przyszłą wiarygodność w oczach banku. 

Koronawirus a przesadna panika

koronawirus a przesadna panika

Zwolnienie lekarskie, płatny urlop, praca zdalna – to przywileje, na które nie każdy pracownik może sobie pozwolić. Dzieje się tak za sprawą charakteru wykonywanej pracy. Trudno wyobrazić sobie sytuację, gdzie pracownik produkcji czy kontroler ruchu lotniczego wykonują swoją pracę zdalnie z domu. Koronawirus a przesadna panika? Te wyjątki mogą przecież spowodować jeszcze szybsze rozprzestrzenianie się wirusa.

Dane statystyczne

Obecnie (stan na 30 marca) w Polsce zainfekowanych jest 1905 osób, a 26. zmarło. Analizując sytuacje w innych państwach, u nas nie ma jeszcze najgorzej. Dla przykładu – we Włoszech niemal 100 tys. zakażonych (ponad 10 tys. zgonów), w Niemczech 62 tys. zainfekowanych (ponad 500 ofiar śmiertelnych), w Hiszpanii przeszło 80 tys. z pozytywnym wynikiem diagnostycznym (niespełna 7 tys. ofiar), w Stanach Zjednoczonych 140 tys. przypadków zachorowań (prawie 2,5 tysiąca zgonów). Koronawirus. Uzasadniona panika?

Wykonywane próbki

Analizując powyższe dane, na pierwszy rzut oka powinniśmy być dumni z wszystkich ogólnopolskich działań/nakazów/zakazów, jakie zostały wprowadzone w naszym kraju. Czy aby na pewno mamy się z czego „cieszyć”? Czy statystyki zainfekowanych i zgonów w zupełności charakteryzują obecną sytuację? Niestety, można w to wątpić. Stany Zjednoczone są uznawane za najbogatsze państwa na świecie i raczej nikomu nie trzeba tego jakoś specjalnie udowadniać. Świadczą o tym wszystkie wskaźniki ekonomiczne. Zaledwie w kilka dni po wykryciu pierwszego przypadku koronawirusa na ich terytorium wykryto ponad 100 tys. zakażeń, a więc więcej niż we Włoszech, które od dawna uznaje się za kraj najbardziej zainfekowany. Idąc tym tropem, wniosek nasuwa się następujący: pozostałe kraje nie chcą lub nie potrafią nadążyć z diagnozowaniem kolejnych przypadków. Dla większego zobrazowania  problemu – w Polsce na obecnym etapie wykonuje się około 4 tys. próbek dziennie. Aby zbadać wszystkie osoby przebywające na kwarantannie (ponad 250 tysięcy osób) potrzebowalibyśmy na to niemal miesiąc czasu!

Praca w epoce koronawirusa

Zwolennicy państwowej solidarności powiedzą, że Polacy starają się zwalczać przyczynę, a nie skutki epidemii (wirus z człowieka na człowieka przenosi się drogą kropelkową). Całkowicie zrezygnowaliśmy z życia społecznego i zamknęliśmy się w domach. Co do tego pełna zgoda. Zastanówmy się jednak, co z osobami, które z różnych względów nie mogą pozwolić sobie na pracę zdalną? Co z osobami, które każdego dnia (zazwyczaj od poniedziałku do piątku) wychodzą do swojego zakładu pracy, a tam spotykają się z kilkudziesięcioma, a czasami setkami ludzi? Po powrocie do domu mogą przecież zainfekować całe swoje rodziny! Koronawirus. Uzasadniona panika? Mimo wszystko, powinniśmy popierać taki tryb życia. Mimo istniejącej pandemii musimy przecież za coś żyć. Musimy jeść, a co ważniejsze – zarabiać na to jedzenie. Państwowy budżet nie jest z gumy i o ile jednorazowa pomoc dla polskich pracowników i pracodawców jest możliwa, o tyle kolejne tego typu zapomogi nie wchodzą raczej w grę. 212 mld złotych, jakie rząd przeznaczył na tzw. tarczę antykryzysową, to i tak sporo, jak na polskie warunki. 

Koronawirus a przesadna panika

Jesteśmy między młotem a kowadłem. Z jednej strony – co zrozumiałe – chcemy chronić siebie i bliskich, z drugiej nie chcemy stracić pracy. Wybór wydaje się druzgocąco trudny. Najlepiej byłoby znaleźć słynny „złoty środek”. Chodzić do pracy, zachowując przy tym zdrowy rozsądek, a także przestrzegając wszelkich procedur bezpieczeństwa. Każdego roku w Polsce na raka umiera 100 tys. osób. Na choroby sercowo – naczyniowe 200 tysięcy. Na koronawirusa – jak dotąd – 26. Komu zależy na wzniecaniu tak przesadnej paniki? Jakie środowiska widzą w tym szansę na ogromny biznes? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy. Zastanawiające jest jednak to, że zazwyczaj wirusy mają swoje początki właśnie w Chinach. Średnio pojawiają się w odstępie 7 – 10 lat. Zazwyczaj w okolicach dób zbliżających się kryzysów ekonomicznych.

Praca zdalna

Całkowita izolacja dla wszystkich nie wchodzi w grę. Byłoby to też rażąco niesprawiedliwe, bowiem – dla przykładu – w Stanach Zjednoczonych tylko 29 % pracowników może sobie na nią pozwolić (według danych Departamentu Pracy). W Polsce tego typu dane statystyczne nie istnieją, a na podstawie niedawno wprowadzonej specustawy to do pracodawców należy ostateczne słowo w kwestii możliwości pracy z domu. Trzeba przy tym pamiętać, aby zapewnić odpowiednie narzędzia pracownikowi. Nie każdy musi mieć przecież w domu sprawnie działający komputer z dostępem do Internetu. 

tarcza antykryzysowa to lek na koronawirusa

Prezydent Andrzej Duda w konsultacji z ministrami rządu Mateusza Morawieckiego przedstawił najważniejsze założenia ustawy mającej uchronić miliony Polaków przed utratą pracy w dobie szalejącej pandemii. Tarcza antykryzysowa to lek na koronawirusa. Łącznie na ten cel ma zostać przeznaczone 212 mln złotych.  

Tarcza antykryzysowa to lek na koronawirusa

Firmy, których obroty znacząco spadną, nie będą zmuszone zwalniać swoich pracowników. Chcemy, by 40 proc. pensji do wysokości wynagrodzenia średniego finansowało państwo, a drugie 40 proc. pokrywał pracodawca – zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Trzeba jednak zaznaczyć, że tego typu pomoc dotyczy jedynie pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Wstępnie szacuje się, że dzięki takiemu rozwiązaniu pracę zachowa około 3-4 mln czynnych zawodowo Polaków.

Co z tymi, którzy zatrudnieni są na umowach cywilnoprawnych (zlecenie, o dzieło) lub posiadają samozatrudnienie? Oni również nie zostaną bez pomocy. Mogą liczyć na dopłaty do 80.procent wynagrodzenia. Różnica jest taka, że w przypadku osób zatrudnionych na umowę o pracę do procentowych kalkulacji bierze się pod uwagę średnie krajowe wynagrodzenie, a przy cywilnoprawnych i samozatrudnieniu to minimalne (obecnie 2450 złotych brutto). 

Małe firmy

Przedsiębiorstwa składające się z max. 9. pracowników mogą skorzystać z dodatkowych pożyczek w wysokości 5 tysięcy złotych. Dodatkowo, jeśli znajdą się w krytycznym położeniu ekonomicznym, będą mogły liczyć na przesunięcie opłat. Bierze się pod uwagę rachunki za media, wakacje kredytowe czy wydłużenie pozwoleń na pracę dla obcokrajowców. Dotyczy to głównie lokalów gastronomicznych, które za sprawą zakazu świadczenia usług „na miejscu” prawdopodobnie stracą najwięcej.

Duże firmy

Ryzyko poważnych tarapatów finansowych spowodowanych pandemią w przypadku większych firm jest niewielkie, bowiem ich wcześniejsze przychody z powodzeniem wystarczą na przetrwanie chwilowego przestoju. Mimo to, rząd i tak przygotował dla nich wariant pomocowy. Jest to wsparcie z funduszu PFR Inwestycje na podwyższenie kapitału lub finansowanie w postaci obligacji. Rządzący na ten cel przeznaczyli 6 mln złotych.

Podatki

Zapowiedziano to, co było – wydaje się – najbardziej oczekiwane. Tarcza antykryzysowa to lek na koronawirusa ze względu na ulgi podatkowe. Właściciele różnego typu przedsiębiorstw mogą spać spokojnie. Takie podatki, jak PIT, CIT, VAT czy składki na ZUS zostaną odroczone. Na możliwość tę nie ma wpływu wielkość firmy. Będą mogli z niej skorzystać zarówno większe, jak i mniejsze działalności. Do końca maja wydłuży się też czas składania deklaracji podatkowej PIT.

Pandemia

Przypomnijmy, ze względu na bardzo szybko rozprzestrzeniającą się po całym świecie pandemię koronawirusa większość państw (w tym też Polska) w obawie o zdrowie swoich obywateli zdecydowały się na unieruchomienie życia społecznego – kulturalnego. Niektóre z firm wspomagają się pracą zdalną z miejsc zamieszkania pracowników,  jednak nie wszystkie mają taką możliwość. W Polsce obecnie zainfekowanych koronawirusem jest 325 osób (stan na 19 marca, godzina 12.05).